Helena jako nastolatka była już blisko Jezusa. Kochała Go, ukrytego w tabernakulum. Gdy więc mając 13 lat chorowała na bronchit, a u wujostwa Grzybowskich, gdzie się leczyła, było daleko do kościoła, była zrozpaczona. „Była to dla mnie prawdziwa, jakby krwawa ofiara. Zdawało mi się, że to Jezus się smuci, płacze i tęskni, że nieprędko Go odwiedzę. A ja miałam wówczas bardzo żywą wiarę, że tam, w tabernakulum, mieszka prawdziwy Bóg-Człowiek, który ma także ludzkie serce jak ja, że On to samo czuje co ja, że mnie kocha, że tęskni do mnie, więc i ja tęsknię do Niego.